Kania vel Sowa. Grzyb bardzo ładny i mój ulubiony. Odpowiednio przyrządzony smakuje zupełnie nie jak grzyb, a jak pyszny kotlet schabowy. Wobec tego, jego dzisiejsza metamorfoza w kotleta nie powinna być zaskoczeniem.
jajko
bułka tarta
sól, pieprz
oliwa
kania
Jeśli sowa jest duża - pokroić. Zanurzyć w rozmąconym jajku, doprawiać solą i pieprzem, obtoczyć w bułce i smażyć na oliwie z obu stron na złoty kolor.
Dobry tytuł! Zdjęcia i przepis też bardzo fajne!:)
OdpowiedzUsuńAle przede wszystkim gratuluję pięćdziesiątego posta, Pat! Mam nadzieję, że ten blog będzie działał jeszcze dłuuuuuuuuuugoooo! Gratulacje!
zaintrygował mnie tytuł bardzo:-)
OdpowiedzUsuńnigdy nie jadłam kani
Haha! Sowa? Nie znałam tego określenia. :-)
OdpowiedzUsuńWygląda tak, że niejeden schaboszczak jest zawstydzony. :-)
Oj juz bardzo dawno nie jadlam,troche sie teraz boimy te sowy zbierac, a twoje takie smakowite
OdpowiedzUsuńTytuł niezły! A kanie uwielbiam - w dzieciństwie dużo chodziliśmy na grzyby i kanie były bardzo często - jo,zjadłabym, zjadła...
OdpowiedzUsuńzawsze się bałam zbierać kanie. i przyznaję że nigdy ich nie jadłam. nazwy sowa nie znałam- a o wiele przyjaźniej brzmi;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
do tej pory pamiętam smak smażonej kani. coś pysznego i ile wspomnień!
OdpowiedzUsuń